Mimo usilnych prób
dość szybko przeszliśmy całkowicie na mleko modyfikowane. Butelka była
niezbędna. Wybór nie wydawał mi się z początku wielkim problem, a historie
koleżanek z pełnymi szafkami ich
najróżniejszych rodzajów traktowałam z przymrużeniem oka.
Pierwszą butelkę
maleństwo dostało w szpitalu, była to mała szklana buteleczka Nuka, ze zwykłym
smoczkiem ( wyglądającym jak sprzed wielu lat wstecz ). Miarka niestety była
tylko na papierowej etykiecie przyklejonej na zewnątrz, więc szybko po prostu
zniknęła. Z samej butelki dziecko piło prawidłowo (opinia położnych)– ładnie
zaciśnięte usta wokół, nic nie leciało bokami - jednak po głębszych obserwacjach w domu
niepokoiło mnie jak szybko z niej piła i się często krztusiła, pojawiły się też kolki.
Szybko wyciągnęliśmy
zwykłą butelkę Tomme Tippee (150 ml) którą dostaliśmy na warsztatach dla mam.
Mała początkowo nie mogła jej złapać, jednak po kilku próbach udało się. Nie podobał
mi się czasem występujący dźwięk „cycanej” butelki podczas karmień i nasilające
się kolki. Denerwujące również było zamykanie butelki, nie zawsze udało się ją dobrze zamknąć;/
Prób ciąg dalszy. Następna
była butelka Lovi, bardzo przypadła mi do gustu, gdyby nie to że córka
kompletnie nie umiała jej prawidłowo chwycić – łapała zbyt płytko i nijak to
zmienić. Sama butelka bardzo ładnie wykonana, już w dotyku było można poczuć jakość materiału, ergonomiczna, miarka
czytelna ( podziałka z dużymi, widocznym cyframi, w kontrastowym kolorze). Obecnie
przechowuje w niej wodę bądź herbatkę dla małej, regularnie myje i przegotowuje
butelkę i nic się z podziałką złego nie dzieje (testuje od 4 msc).
Szukaliśmy dalej,
kierując się największą ilością pozytywnych opinii trafiliśmy na butelkę dr
Browna , która okazała się rewelacją. Wierzcie lub nie – już podczas pierwszego
karmienia od razu chwyciła tak jak należy. Usta idealnie oplatają butelkę
(naprawdę bardzo dokładnie dociskają), nie ma żadnych strużek mleczka, dźwięku
zasysanego powietrza, krztuszenia się, szybkiego przełykania – jest idealnie!
Jakby na siłę czegoś się przyczepić to podziałka jest mało widoczna, gdyż cyfry są wytłaczane. Jednak jest to jednocześnie plusem jak i minusem, gdyż z jednej strony trzeba się dobrze przyjrzeć podziałce a z drugiej mamy pewność, że po czasie nam nie zniknie. Ta sama sytuacja jest z wielkością liter, a właściwie z ich maleńkością;) zapewnia to nam bardzo dokładną podziałkę z drugiej strony znów potrzebne wytężenie wzroku przy nalewaniu. Dość dużo elementów do mycia, ale jeśli ma to zapewnić komfort brzuszkowy mojemu dziecku to nie mam uwag;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz